ŚP. BR. WŁODZIMIERZ JAN PLEWIŃSKI (1965-2024)   ŚP. Brat Włodzimierz Jan Plewiński, profes uroczysty, jubilat w Zakonie, należący de familia do klasztoru w Niepokalanowie, zmarł w szpitalu w Płocku dnia 7 marca 2024 r. w wieku 58 lat, przeżywszy 37 lat w Zakonie. Włodzimierz Jan Plewiński urodził się dnia 6 maja 1965 r. w miejscowości Burzenin, w powiecie sieradzkim, w województwie […]

Warszawa, 16 lipca 2022 r.

ŚP. O. IGNACY JAN REJCH (1923-2022)

Śp. Ojciec Ignacy Jan Rejch, profes wieczysty i kapłan Prowincji Matki Bożej Niepokalanej w Polsce Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych, jubilat w Zakonie i kapłaństwie, zmarł dnia 14 lipca 2022 r. w Niepokalanowie, w wieku 99 lat, przeżywszy 78 lat w Zakonie i 70 lat w kapłaństwie.

Jan Rejch urodził się 2 stycznia 1923 r. w Warszawie w rodzinie robotniczej z rodziców Juliana i Antoniny z domu Dudzik. Miał dwóch braci i trzy siostry. Do Kościoła został włączony przez Chrzest Święty w warszawskiej parafii św. Bonifacego na Czerniakowie. Po ukończeniu 7 klasy szkoły powszechnej przy ul. Chełmskiej 19 w latach 1937-1939 uczęszczał do III. Liceum Miejskiego przy ul. Śniadeckich 8 w Warszawie. W wieku chłopięcym o. Ignacy miał zaszczyt spotkać św. Maksymiliana M. Kolbego, któremu posługiwał do Mszy Świętej. Fakt ten jako szczególny pozostał w jego życiowej pamięci.

Tok edukacji Jana Rejcha brutalnie przerwał wybuch II wojny światowej. Od roku 1943 kontynuował naukę w Małym Seminarium Misyjnym w Niepokalanowie, którą zakończył maturą w 1946 r.

Dnia 29 sierpnia 1942 r. w Niepokalanowie rozpoczął Nowicjat pod kierunkiem o. Zbysława Niebrzydowskiego, przyjmując zakonne imię Ignacy. Pierwsze śluby zakonne złożył w Niepokalanowie dnia 30 sierpnia 1943 r. na ręce prowincjała o. Maurycego Madzurka. W czasie Powstania Warszawskiego brat Ignacy opiekował się rannymi w klasztorze warszawskim. W latach 1946-1948 odbywał studia filozoficzne w Gnieźnie. Tam też złożył profesję uroczystą dnia 4 października 1947 r. na ręce prowincjała o. Hadriana Leduchowskiego. Prośbę o złożenie profesji uroczystej, napisaną dnia 4 września 1947 r., motywował pragnieniem pozostania w Zakonie aż do śmierci. W latach 1948-1952 studiował teologię w Krakowie. Dnia 21 grudnia 1951 r. w Krakowie przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. bpa Stanisława Rosponda. 1 października 1952 r. rozpoczął studia z pedagogiki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, które uwieńczył tytułem magistra 1 czerwca 1955 r. W latach 1955-1957 pełnił obowiązek magistra braci kleryków i wykładowcy w Kolegium Filozoficznym w Łodzi-Łagiewnikach. Od 1957 do 1964 r. był wychowawcą a od 1964 do 1971 r. rektorem w Niższym Seminarium w Niepokalanowie. W 1966 r. o. Ignacemu powierzono urząd definitora czasowego Kustodii Warszawskiej. W latach 1971-1974 był gwardianem klasztoru w Warszawie, zaś w okresie od 1974 do 1980 r. pracował w wydawnictwie Rycerza Niepokalanej w Santa Severa pod Rzymem. W roku 1980 powierzono mu obowiązek wicepostulatora procesu beatyfikacyjnego o. Rafała Chylińskiego.

W latach 1980-1983 pełnił obowiązek ojca duchownego w naszym WSD w Łodzi-Łagiewnikach. W kadencji 1983-1986 kapituła prowincjalna powierzyła o. Ignacemu urząd sekretarza prowincji, a w kadencji 1986-1989 urząd wikariusza i sekretarza prowincji. W latach 1989-1992 powierzono mu obowiązek magistra nowicjatu braci w Niepokalanowie. W okresie od 1992 do 2018 przebywał w klasztorze w Miedniewicach, pełniąc obowiązek spowiednika sióstr klarysek i gorliwie pomagając w miejscowej parafii oraz w sanktuarium Matki Bożej Świętorodzinnej. W 1994 r. powierzono mu obowiązek mistrza nowicjatu ad personam względem brata indywidualnie odbywającego nowicjat w klasztorze w Miedniewicach. Był także niestrudzonym spowiednikiem Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, które regularnie odwiedzał w Warszawie, a także wielu osób świeckich, które darzyły go ogromnym zaufaniem, powierzając się jego opiece duchowej.

Dnia 3 marca 2018 r., pragnąc by przeniesiono go do Niepokalanowa, o. Ignacy pisał w liście do prowincjała: „Moje życie coraz bardziej zbliża się do końca. Chciałbym, aby ono było jak początek, czyli w klasztorze św. Maksymiliana, w grodzie M.B. Niepokalanej”. Do Niepokalanowa o. Ignacy przeniósł się najpierw za ustną zgodą prowincjała, oficjalnie dopełnioną dekretem obediencji zakonnej z dnia 19 sierpnia 2020 r. z mocą obowiązującą od 12 września 2020 r., czyli od liturgicznego wspomnienia Najświętszego Imienia Maryi.

Ojciec Ignacy Jan Rejch dnia 21 grudnia 2021 r. w kaplicy infirmerii w Niepokalanowie podczas uroczystej Mszy Świętej pod przewodnictwem prowincjała o. Grzegorza M. Bartosika obchodził 70-lecie swoich święceń kapłańskich. Po udzieleniu kapłańskiego błogosławieństwa na zakończenie celebracji Eucharystii, tego szczególnego dziękczynienia danego mu przez Pana Boga, pomimo Adwentu, odśpiewał paschalne Alleluja, podkreślając w ten sposób swoje eschatologiczne oczekiwanie spotkania z Jezusem Chrystusem Zmartwychwstałym, któremu zawierzył i któremu całe swoje życie wiernie służył.

Siostra Śmierć wyszła mu na spotkanie w godzinach popołudniowych w czwartek 14 lipca 2022 r. w Niepokalanowie. Był ostatnim bratem żyjącym, który osobiście spotkał św. Maksymiliana. Wierząc w Świętych obcowanie, ufamy, że o. Ignacy po swojej prawie stuletniej ziemskiej pielgrzymce został przyjęty do grona zbawionych. Dziękując za wspaniałe życie zakonne i kapłańskie, jak za każdego brata, tak i za śp. o. Ignacego zanosimy modlitwy do Pana Boga Wszechmogącego, aby po oczyszczeniu z wszystkiego co przyziemne, został przyjęty przez samego Zbawcę i by mógł zgodnie z wyznawaną przez siebie paschalną wiarą uroczyście odśpiewać radosne Alleluja.

Uroczystości pogrzebowe ŚP. o. Ignacego Jana Rejcha odbędą się w Niepokalanowie dnia 20 lipca 2022 r. ciało ŚP. o. Ignacego zostanie pochowane na cmentarzu klasztornym w Niepokalanowie, zgodnie z pokornie wyrażoną przez niego wolą: „Jeśli to możliwe, pochowanie w Niepokalanowie” (Pismo o. Ignacego Jana Rejcha z 22.09.1996 r.).

o. Zbigniew Kopeć
Sekretarz Prowincji

Warszawa, 6 maja 2022 r.

ŚP. O. KORDIAN KAZIMIERZ ORZECHOWSKI (1934-2022)

Śp. Ojciec Kordian Kazimierz Orzechowski, profes wieczysty i kapłan Prowincji Matki Bożej Niepokalanej w Polsce Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych, jubilat w Zakonie i kapłaństwie, zmarł dnia 5 maja 2022 r. w szpitalu w Zgierzu, w wieku 87 lat, przeżywszy 69 lat w Zakonie i 62 lata w kapłaństwie.

Śp. o. Kordian urodził się 23 sierpnia 1934 r. w Pacanowie, w powiecie Busko-Zdrój, w ówczesnym województwie kieleckim. Pochodził z rodziny Nikodema i Marii z domu Łuszcz. Miał jedną siostrę i jednego brata. Na chrzcie świętym sprawowanym 26 sierpnia 1934 r. w parafii pw. Św. Marcina w Pacanowie otrzymał imię Kazimierz.

Kordian rozpoczął naukę w Szkole Powszechnej w roku 1941 w Pacanowie, przerwaną na jeden rok, ze względu na działania wojenne i przetaczający się front. W swym życiorysie z 8 lipca 1951 r. napisał: Po ukończeniu 7 klas jedynym moim marzeniem była myśl wstąpienia do Małego Seminarium, aby pracować na chwałę Bożą. To marzenie, młodego Kazimierza, dzięki łasce Bożej, zostało spełnione i 1 września 1949 r. rozpoczął on naukę w Małym Seminarium w Niepokalanowie. Gdy ukończył 9 klasę – jak to było w tradycji – złożył w 1951 r. podanie o przyjęcie do nowicjatu w Łodzi-Łagiewnikach, wyrażając swoje pragnienie poświęcenia się na wyłączną służbę Niepokalanej w zakonie franciszkańskim jako przyszły kapłan. Oficjalnie rozpocznie go obłóczynami 30 sierpnia 1951 r. Tam otrzyma imię Kordian i pod opieką Mistrza, o. Augusta Rosińskiego, będzie przygotowywał się do złożenia pierwszych ślubów zakonnych, które składa 31 sierpnia 1952 r. Po latach formacji, 4 października 1956 r. w Uroczystość Świętego Franciszka z Asyżu, w Krakowie złoży profesję wieczystą.

Po kanonicznym roku nowicjatu, o. Kordian dokończył pozostałe klasy szkoły średniej w Małym Seminarium w Niepokalanowie. W latach 1954-1956 rozpoczyna formację do kapłaństwa i studia filozoficzne w Łodzi-Łagiewnikach, a następnie od roku 1956 do roku 1959 kontynuuje studia teologiczne w Seminarium Ojców Franciszkanów w Krakowie, a na ostatni rok studiów teologicznych wraca do Łodzi-Łagiewnik. W opinii wychowawców uchodził za spokojnego, prostolinijnego, ułożonego, życzliwego dla braci oraz rozmodlonego i gorliwego zakonnika. Sakrament święceń w stopniu diakonatu przyjął w Łodzi-Łagiewnikach 29 listopada 1959 r., a święcenia prezbiteratu 7 lutego 1960 roku również w Łodzi-Łagiewnikach z rąk ks. bp Jana Kulika.

Zaraz po święceniach udaje się na swoją pierwszą placówkę jako katecheta i duszpasterz dzieci i młodzieży w Gdańsku. Tę samą funkcję będzie pełnił również w kolejnych klasztorach, do których zostanie posłany: w Kwidzynie (1961-1964), w Sławnie (1964-1966), w Kołobrzegu (1966-1968), w Koszalinie (1968-1972). Natomiast w Skarżysku-Kamiennej od roku 1972 przez pierwsze dwa lata będzie posługiwać jako wikariusz parafii i katecheta, a następnie od roku 1974, przez dwie kadencje, będzie pełnić urząd gwardiana i proboszcza. W dniu 16 sierpnia 1980 r. zostaje przeniesiony do Kalisza, gdzie podejmuje się funkcji wikariusza parafii, katechety i ekonoma klasztoru. Po siedmiu latach owocnej pracy duszpasterskiej obediencja posyła go do klasztoru niepokalanowskiego, gdzie z wielkim oddaniem służy wspólnocie parafialnej i klasztornej, przyjmując pokornie wszelkie, zlecane mu obowiązki. Dnia 3 stycznia 1990 r. zostaje skierowany do Warszawy, gdzie m.in. pełni funkcję kierowcy Wikariusza Prowincji o. Fabiana Piętki. Z dniem 25 czerwca 1992 r. zostaje przeniesiony do klasztoru w Łodzi przy ul. Tatrzańskiej, gdzie oprócz obowiązków duszpasterskich, zostaje mu zlecona posługa ekonoma klasztoru, a tym samym pomoc w budowie nowego kościoła. Dnia 1 lipca 2004 r. zostaje posłany do klasztoru w Łodzi-Łagiewnikach, gdzie mimo wieku i przebytych chorób nadal bardzo chętnie angażuje się w pracę duszpasterską, a zwłaszcza niezwykle ofiarnie pełni posługę spowiednika. Dnia 4 maja 2022 r. na skutek gwałtownego pogorszenia się zdrowia, po przyjęciu sakramentu namaszczenia chorych, został przewieziony do szpitala w Zgierzu, gdzie następnego dnia o godz. 6.55 odszedł do Pana Boga po nagrodę życia wiecznego w Niebie.

W pamięci braci w Zakonie oraz świeckich, którym posługiwał, zapisał się jako pokorny, gorliwy, niezwykle uczynny, dobry i lubiany kapłan, gotowy nieść wszystkim pomoc i przybliżać ich do Pana Boga nie tylko słowem, ale przede wszystkim własnym przykładem. Niech oglądanie Boga w krainie życia wiecznego będzie dla niego nagrodą. Msza Święta pogrzebowa zostanie odprawiona 9 maja 2022 r. o godz. 11.00 w Sanktuarium św. Antoniego w Łodzi-Łagiewnikach, po czym jego ciało zostanie złożone na miejscowym cmentarzu w kwaterze franciszkańskiej.

Opracowanie: o. Dariusz Myszk
Archiwista Prowincjalny

Ksiądz Jan Twardowski napisał: Wiara i nadzieja nie pozwalają płakać na pogrzebach – ale miłość czasem płacze…

Tak. Płakaliśmy rok temu, gdy dowiedzieliśmy się o nagłej śmierci ojca Marka Zienkiewicza i później na jego pogrzebie, gdy powierzaliśmy jego ciało ziemi.

Zaczęło się dokładnie rok temu, jak wszystkim nam się wówczas wszystkim wdawało, od niegroźnego przeziębienia i gorączki. O. Marek przez kilka dni przyjmował leki, ale jego stan się nie poprawiał, wtedy został skierowany na test na Covid-19.Wynik testu był pozytywny.

W ciągu doby stan zdrowia o. Marka zaczął się dramatycznie pogarszać, dlatego podjął decyzję, żeby udać się do szpitala.

13 października po obiedzie zgłosił się do szpitala w Łodzi-Łagiewnikach, który znajduje się opodal klasztoru. Tam na izbie przyjęć zasłabł i stracił przytomność.

Natychmiast zostały podjęte zabiegi reanimacyjne zespołu lekarzy, które trwały wiele godzin. Niestety nie udało się uratować życia o. Marka.

O godzinie 2330, 13 października, w święto Matki Bożej Fatimskiej, o. Marek Zienkiewicz odszedł niespodziewanie z tego świata, w wieku 61 lat, z czego 40 przeżytych w życiu zakonnym i 33 roku kapłaństwa.

Bóg, określił czas życia ojca Marka na tę właśnie chwilę, ten dzień, ten moment i wezwał Tego Wiernego Sługę do Siebie.

Niespodziewanie odszedł do wieczności duszpasterz, kapłan obdarowany przez Boga wieloma talentami, wielką wrażliwością na ludzką biedę i cierpienie, naturalnie dobry, (…), śpieszący zawsze gdzie było potrzeba z kapłańską, braterską i chrześcijańską pomocą”.

Rok temu w Jego pogrzebie mogło uczestniczyć niewiele osób, ponieważ takie były obostrzenia związane z pandemią. Ta sytuacja pozostawiła w nas poczucie, że nie pożegnaliśmy Go tak, jak byśmy chcieli, jak powinniśmy…

Dlatego dzisiaj poświęcając tablicę, poświęconą jego pamięci, chcemy niejako dopełnić tego, czego nie mogliśmy w dniu pogrzebu…

Gromadzimy się dzisiaj na tej Eucharystii, aby modlić się za śp. Marka Zienkiewicza o pokój jego duszy oraz by poświęcić tablicę pamiątkową wykonaną ku jego pamięci. Chcemy wrócić myślami do jego osoby i przypomnieć, ile dobrego zrobił dla tej parafii. Marek Zienkiewicz posługiwał w tym kościele i parafii przez 8 lat, od 2012 do 2020 roku.

Na kapitule prowincjalnej, która odbyła się wiosną 2020 roku w Niepokalanowie, został mu powierzony obowiązek gwardiana i proboszcza na nowej placówce w klasztorze i parafii w Łodzi-Łagiewnikach. Do Łodzi przyjechał w drugiej połowie sierpnia. Na nowej placówce duszpasterskiej pracował jedynie przez 50 dni.

W Smardzewicach, w pamięci parafian, pozostanie jako zawsze życzliwy, gościnny, uśmiechnięty i otwarty na każdego człowieka. Kochał ludzi, żył ich troskami i radościami. Zawsze miał czas dla każdego. Nigdy nie wymawiał się brakiem czasu. Poświęcał go dla bliźnich nawet kosztem wypoczynku.

Był prawdziwym „ojcem” dla parafian. Nikt z parafian nie był mu obojętny, nawet ten, kto stronił od kościoła i sakramentów. Wysłuchiwał z cierpliwością problemy dnia codziennego, współczuł z tymi którzy cierpieli.

Z modlitwą, radą, obecnością, sprawiał, że ożywiało się życie religijne i duszpasterskie.

Jako Proboszcz dobrze wiedział, czego parafianom potrzeba. Znał ich problemy, rozterki, czasem trudne sytuacje rodzinne.

Związany był z ogromną rzeszą ludzi, parafianami i znajomymi, dla których pełnił rolę przyjaciela, doradcy, powiernika.

Pewnie wielu z nas, zgromadzonych tutaj dzisiaj, może w pamięci przywoływać sytuacje, gdy doświadczyło wsparcia ze strony o. Marka.

Był zatroskany o dobro duchowe parafian. Cechowała go wielkoduszność i łagodność.

W kontaktach z o. Markiem nie czuło się dystansu, że jest gwardianem, proboszczem. Nigdy nie podkreślał ważności swoich funkcji.

Był człowiekiem skromnym. Odznaczał się wyjątkową kulturą, osobistym urokiem. Nigdy się nie wynosił (…) Był gorliwym duszpasterzem, a przede wszystkim człowiekiem Bożym, dającym siebie innym, nie zatrzymującym niczego dla siebie.

Udzielał się również społecznie, współpracując z władzami samorządowymi.

Przeszedł przez życie, dobrze czyniąc – takie epitafium mogłoby się znaleźć na grobie O. Marka.

Tutaj w Smardzewicach szczególną miłością pokochał św. Annę, patronkę smardzewickiego kościoła i sanktuarium, pod której opieką miał sprawować funkcję przełożonego i proboszcza. Starał się, aby szerzyć jej kult. Zabiegał, aby jej wizerunek jaśniał pięknością.

Posiadał niezwykły talent organizacyjny zarówno duszpasterski, jak i pod względem gospodarczym. Ze szczególną pieczołowitością dbał o wygląd kościoła i klasztoru.

Dlatego od samego początku podjął prace, które miały przywrócić blask świątyni. Z największych inwestycji w kościele to przebudowa prezbiterium, oraz dogłębna renowacja głównego ołtarza wraz z wizerunkiem św. Anny.

Nie sposób wymienić wszystkich prac jakie zostały przez niego wykonane przez te osiem lat jego posługi proboszczowskiej. Były to prace w kościele i wokół kościoła, w klasztorze i jego otoczeniu, jak również na cmentarzu parafialnym.

Były to prace, które wymagały bardzo dużych nakładów finansowych. Dlatego z pozytywnym skutkiem zabiegał, o różnego rodzaju dotacje, które pomogły zrealizować podejmowane prac. Parafianie widząc poświęcenie i zaangażowanie ojca Marka, nie szczędzili również ofiar aby wspomagać prowadzone prace.

Bardzo wierzył w Bożą Opatrzność, która czuwała nad tymi wszystkimi projektami i pracami. Nie liczył tylko na własne siły, ale przede wszystkim na wstawiennictwo i pomoc św. Anny.

Czasami gdy widzieliśmy w klasztorze ilość projektów tych już prowadzonych, jak i planowanych oraz ich koszt, to nieraz ogarniały nas wątpliwości czy na wszystko wystarczy pieniędzy, czy podołamy jako parafia.

Pamiętam, jak raz nawet jak o. Andrzej zażartował do o. Marka: ty nas puścisz z torbami. Ale on się nie poddawał, on bezgranicznie wierzył, że jeśli te prace są Wolą Bożą, to znajdą się pieniądze.

Marek miał jeszcze wiele innych planów, ale nie dane mu było ich kontynuowanie. Przez osiem lat posługiwania w klasztorze i parafii w Smardzewicach wytrwale i z wielką troską zadbał o klasztor.

Uwieńczeniem, jego posługi w Smardzewicach były uroczystości związane z 400-leciem Objawień św. Anny. Pragnął aby na ten jubileusz kościół i obraz Patronki kościoła i parafii zajaśniał szczególnym blaskiem.

Dnia 26 lipca 2020 r. w odpustową uroczystość Świętej Patronki Smardzewic dane mu było cieszyć się efektem podjętych prac i wdzięcznością wielu ludzi.

Jego pełna poświęcenia praca była powszechnie zauważana i doceniana. Doceniały to nawet władze samorządowe Gminy Tomaszów Mazowiecki, jak i Gminy Sławno, na terenie, której znajduje się część parafii.

Nie trzeba śledzić historii parafii, wystarczy wejść do kościoła, by się o tym przekonać że Ojciec Marek wiedział, co to znaczy być dobrym gospodarzem.

To ten, który dba, by wierni mieli świątynię – miejsce w którym mogą na nowo odkrywać siebie nawzajem jako Kościół Chrystusowy, jeden organizm, z Chrystusem jako Głową. Bez tego trudno jest budować wspólnotę.

Wspólnota musi mieć własną przestrzeń do modlitwy i odkrywania obecności Bożej.

Tak jest w tutejszej świątyni – każdy z parafian ma jakieś swoje, choć nie podpisane, miejsce – ulubioną ławkę, ulubioną stronę, kąt w którym można czuć samego siebie, jak we własnym pokoju. Po prostu – jak w domu.

Dzisiaj pragnę podziękować wszystkim parafianom, którzy szczodrze swoimi modlitwami i ofiarami wspierali wszystkie poczynania, jakie podejmował o. Marek.

Pamiętam, jak z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, wzrastało zaufanie i hojność parafian. Wiele osób nawet społecznie pomagało w pracach.

Szczególne podziękowanie pragnę skierować do pana wójta gminy Tomaszów Mazowiecki – Franciszka Szmigla. Bez jego pomocy i zaangażowania na rzecz parafii wiele inwestycji nie mogłoby być zrealizowanych. Wspólnie z o. Markiem odwiedzali różne instytucje zabiegając o dofinansowanie.

Gmina przygotowywała projekty mające na celu pozyskiwanie dotacji, wpierała finansowo wiele prac konserwatorskich w kościele. I oczywiście bez zaangażowania pana wójta nie byłoby pięknego parku przed kościołem oraz pięknego parkingu od strony południowej kościoła.

Dziękuję panom sołtysom Smardzewic. Byłemu sołtysowi pana Józefowi Królowi jak i obecnemu pani Marianowi Tomasikowi, którzy zawsze z pełną dyspozycyjnością wspierali o. Marka nie szczędząc swojego czasu i sił.

Minął rok od śmierci o. Marka…

A my nie możemy przyzwyczaić się do tej sytuacji. Nieustannie doświadczamy braku jego osoby. Często wspominamy go w rozmowach, podajemy jako przykład do naśladowania…

Dlatego dzisiaj niezmiernie się cieszymy, że tablica, która zostanie dziś odsłonięta ku pamięci Ojca Marka, będzie nam przypominać o tym niezwykłym kapłanie zakonniku, będzie dowodem naszej wdzięczności i uznania jego zasług. Tablica będzie nam przypominać o wspaniałym człowieku, który na zawsze pozostanie w naszych sercach…

Dziś głęboko w to wierzymy, że o. Marek, patrzy na nas z Nieba i z niebiańskim uśmiechem zaprasza nas, byśmy i my zawierzyli bezgranicznie Jezusowi, byśmy kochali Matkę Najświętszą, czcili św. Annę, tak jak on Ją czcił i kochał. Abyśmy służyli naszym bliźnim na miarę naszych pragnień i możliwości.

Ojcze Marku – dziękujemy!
Do zobaczenia w niebie…

Mirosław Jaremczuk OFM Conv

Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?

(I rocznica śmierci o. M. Zienkiewicza 1959-2020)

Kazanie – o. Ignacy Kosmana

Czytania:        Mdr 7, 7-11;

Hbr 4, 12-13; Mk 10, 17-27

Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Takie pytanie zadał Jezusowi ewangeliczny młodzieniec. Ale nie tylko on. Podobne pytanie zadał Jezusowi zaraz po zdaniu egzaminu maturalnego Marek Zienkiewicz – młodzieniec spod Radzynia, urodzony w Ulanie, absolwent Technikum Mechanicznego. Jezus udzielił mu podobnej odpowiedzi. „Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. Młodzieniec Marek przestrzegł tego wszystkiego od dzieciństwa. „Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»”.

W przeciwieństwie do bezimiennego młodzieńca z Ewangelii św. Marka, nasz młodzieniec – nota bene Marek  – nie spochmurniał, bo nie miał w istocie wielu posiadłości; nie był bogaty w dobra ziemskie. Miał jednak inny skarb – mądrość Bożą. Modlił się o nią i została mu dana, przyzywał ją – i przyszła do niego. „Mądrość – skarb najcenniejszy”. Cenniejsza od berła i tronu. Cenniejsza od drogich kamieni i złota. Złoty kruszec przy niej to ledwie pył, garść prochu. Marek – młodzieniec spod Radzynia Podlaskiego – umiłował ją nad zdrowie, sławę i piękno. Dzięki mądrości zyskał wszystkie dobra i niezliczone bogactwa duchowe.

Słowo Pana jest żywe i nie zawodzi. Słowo Pana jest wierne i skuteczne – zdolne przeniknąć człowieka do głębi duszy i szpiku kości. Młodzieniec Marek nie odszedł, lecz poszedł za tym Słowem.

Było to 25 czerwca 1980 roku. Wtedy podjął decyzję. Dnia 31 sierpnia tegoż samego roku rozpoczął nowicjat w klasztorze Prowincji Matki Bożej Niepokalanej Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych w Smardzewicach pod kierunkiem o. Mariusza Paczóskiego. Tam też 1 września 1981 roku złożył pierwszą profesję zakonną, „świadom – jak napisał – obowiązków wypływających ze ślubów zakonnych”. Przez kolejne sześć lat studiował filozofię i teologię w Wyższym Seminarium Duchownym OO. Franciszkanów w Łodzi-Łagiewnikach. Dal się poznać jako dobry, cichy, spokojny, a nawet nieśmiały – brat Marek. Śluby wieczyste złożył w uroczystość św. Franciszka z Asyżu, 4 października 1985 roku, na ręce o. Mariusza Paczóskiego, prowincjała.

Rok później przyjął święcenia diakonatu, odpowiadając w ten sposób na postawione przed laty pytanie i deklarując pragnienie, że chce „być pomocą dla ludzi oczekujących na Chrystusa” – oczekujących na Słowo. Tak uzasadnił swoją prośbę z 1986 roku, prosząc o święcenie diakonatu. Następnie, w kolejnym roku, kierowany pragnieniem służby Bogu i pomocy ludziom „w nawiązywaniu łączności z Tym, który tak bardzo człowieka umiłował”, jak sformułował to w podaniu z kwietnia 1987 roku, prosząc o łaskę święceń prezbiteria tu. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk ordynariusza łódzkiego, biskupa Władysława Ziółka, w dniu 30 maja 1987 roku.

Ojciec Marek był zakonnikiem i kapłanem, a nadto – człowiekiem! – cichym, spokojnym, sprawiedliwym. Stąd też nie może dziwić, że pierwszym klasztorem, w którym przyszło mu pracować był Kalisz – miejsce szczególnie umiłowane przez św. Józefa – sprawiedliwego i małomównego męża Maryi, wręcz milczącego na kartach Ewangelii. Ale za tym milczeniem krył się człowiek odpowiedzialny, troskliwy: subtelny mężczyzna.

Ojciec Marek posiadał podobne cechy charakteru. To był ciepły człowiek – i nie waham się powiedzieć: święty. Dlatego też już po dwóch latach posługiwania Słowu Bożemu został przeniesiony do Niepokalanowa. Powierzono mu odpowiedzialną funkcję mistrza junioratu braci zakonnych w Niepokalanowie; funkcję tę pełnił dwukrotnie, w latach 1989-1992.  Takiej funkcji nie powierza się osobie przypadkowej.

Młodzieńcowi Markowi powierzano kolejne funkcje wychowawcze: dnia 13 lipca 1992 roku został powołany do prowincjalnej Komisji ds. Formacji, Wychowania i Nauki oraz Komisji Dzieła Powołań Kapłańskich i Zakonnych, której przewodniczył od września 1996 roku. Wkrótce – 4 grudnia tego samego roku – został powołany na członka Komisji Prowincjalnej ds. Formacji, Wychowania i Nauki. Następnie (w 1997 roku) został powołany do Podkomisji ds. formacji i duchowości Niepokalanowa. Tego samego roku w listopadzie otrzymał nominację na Asystenta Prowincjalnego Młodzieży Franciszkańskiej.

Jaki był powód, że niespełna czterdziestoletniemu kapłanowi władze zakonne powierzały tak odpowiedzialne funkcje?

Powodem rozstrzygającym była jego cichość, ciepło, świętość, którymi się odznaczał i poprzez które kształtował powierzoną mu młodzież zakonną – owych młodzieńców, którzy przychodzili ze świat i pytali o. Marka: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?

I można by zapytać za słuchaczami z Nazaretu: Skąd u niego ta mądrość? Czyż nie jest On synem Józefa, rolnika z Podlasia? Czy jego matce nie jest na imię Leokadia? Czyż nie znamy jego rodzeństwa? Wszyscy to przecież zwyczajni ludzie…, chociaż i niezwyczajni, wszak rodzony brat o. Marka – o. Franciszek – także służy Bogu w zakonie OO. Bernardynów.

Ten zwyczajny i niezwyczajny młodzieniec z Podlasia zaskarbił sobie życzliwość i szacunek wszystkich – współbraci zakonnych, parafian, młodzieży. Toteż nie dziwiło nikogo, kiedy kolejne kapituły prowincjalne powierzały małomównemu, lecz uśmiechniętemu Ojcu Markowi, trzy razy funkcję gwardiana klasztoru w Skarżysku-Kamiennej, zaś biskup radomski Jan Chrapek mianował go proboszczem miejscowej Parafii p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP.

Kimże to nasz o. Marek nie był? Kustoszem kapitulnym, delegatem na kapitułę generalną, członkiem prowincjalnej Komisji ds. Budowlanych i Gospodarczych. W istocie posiadał talenty budowlane: budował najpierw świątynie Ducha Świętego w ludzkich sercach, znał się też na budowlach murowanych. Ten cichy i pokornego serca zakonnik i kapłan, jak Jego Mistrz z Ewangelii, czynił nasze serca według Najświętszego Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Maryi.

Ojciec Marek cieszył się dużym zaufaniem, toteż powierzano mu kolejne funkcje na służbie gwardiańskiej – dwukrotnie w klasztorze w Smardzewicach, gdzie biskup radomski Henryk Tomasik powierzył jego opiece duszpasterskiej parafię św. Anny, a w której to parafii o. Marek wytrwale i z wielką troską dbał o klasztor i kościół oraz w dużej mierze przyczynił się do uświetnienia obchodów 400-lecia objawień Świętej Anny, poddając renowacji świątynię oraz obraz św. Anny wraz z ołtarzem.

Po Smardzewicach kapituła prowincjalna powierzyła pieczy o. Marka miejsce szczególne – kolebkę jego formacji duchowej: klasztor w Łodzi-Łagiewnikach. Metropolita Łódzki abp Grzegorz Ryś powierzył mu urząd proboszcza miejscowej parafii pod wezwaniem Świętego Antoniego Padewskiego i Świętego Jana Chrzciciela. Ojciec Marek od swego przyjścia do klasztoru, sanktuarium i parafii w Łodzi-Łagiewnikach ze swoją charakterystyczną cichością charakteru, ale stanowczo prowadził swoich współbraci, parafian i pielgrzymów do Pana, nieustannie zabiegając o to, by wszyscy, którzy pragną zbawienia, gotowi byli pójść za głosem Jezusa – sprzedali wszystko, co mają, i rozdali ubogim, żeby zyskać skarb w niebie.

Wielu z nas także w tym miejscu spochmurnieje…

Ojciec Marek oddal wszystko, co miał najcenniejszego – własne życie.

W Łodzi-Łagiewnikach żywot zakonny o. Marka zatoczył koło. Zapamiętali go wszyscy jako cichego i wytrwałego kapłana Chrystusowego. Wszędzie gdzie pracował, pozostawiał po sobie wiele dobra duchowego i materialnego. Pozostawił wiele ciepła, uśmiechu i milczenia, które – szczególnie w obecnych czasach – jest złotem, którego tak bardzo nam brakuje w życiu rodzinnym, społecznym.

Urodzony 10 września 1959 roku odszedł do Pana po nagrodę. Po skarb w niebie. Zgłosił się po ów skarb wieczorem 13 października 2020 roku, w łódzkim szpitalu…

Zmarł na skutek zarażenia wirusem Covid-19. Miał zaledwie 61 lat, w tym 40 lat przeżył w zakonie. Dwie trzecie swego życia oddał Panu. To była jego cena za skarb w niebie. Liczba zaś lat jego kapłaństwa równa była liczbie lat życia Jezusa na ziemi – 33. To nie przypadek. To znak. Odpowiedź i obietnica Jezusa dana innemu jeszcze młodzieńcowi: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś będziesz ze Mną w raju” (Łk 23, 43).

Łatwo jest doprawdy ubogiemu wejść do królestwa Bożego, nic go bowiem na ziemi nie trzyma, w żadnym dostatku nie pokłada nadziei. Przechodzi przez bramę życia bez przeciskania się, nic nie tarasuje mu przejścia do nieba – żadne bagaże: kufry, skrzynie, walizy.

Do nieba idzie się z pustymi rękoma: bez laski podróżnej i torby, bez prowiantu i pieniędzy. Trumna nie ma kieszeni.

Parafrazując nieco słowa Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian, można powiedzieć, że o. Marek głosił bez słów – własną postawą „mądrość między doskonałymi, ale nie mądrość tego świata ani władców tego świata […], lecz tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej” (1 Kor 2, 6-7): tę, której nie pojął bogaty młodzieniec z Ewangelii św. Marka. Ojciec Zienkiewicz ukazywał swoim życiem „to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć” (1 Kor 2, 9); ukazywał wielkie rzeczy, które Bóg przygotował miłującym Go młodzieńcom.

Dziękujmy naszemu Bratu – franciszkańskiemu młodzieńcowi, którego życie było kolejną zwrotką Pieśni Słonecznej św. Ojca naszego Franciszka:

Pochwalony bądź, Panie nasz, przez naszą siostrę śmierć cielesną,

której żaden człowiek żywy uniknąć nie może.

Biada tym, którzy umierają w grzechach śmiertelnych;

Błogosławieni ci, których [śmierć] zastanie w Twej najświętszej woli,

albowiem śmierć druga nie wyrządzi im krzywdy.

Chwalmy i błogosławmy naszego Pana,

i dziękujmy Mu za brata naszego Marka,

i służmy Bogu i bliźnim jak on –

z wielką pokorą.

Amen.